Postarzanie to dość skomplikowany proces, który najpierw trzeba rozpoznać – rozłożyć na czynniki pierwsze, analizując oryginał, jego stan zachowania i historię. Żeby dobrze odtworzyć zniszczenia trzeba rozumieć na co się patrzy. No więc ja rozumiem to tak…
Ja kiedy patrzę na obraz, nie widzę podobrazia, gruntu, farby i werniksu. Widzę sęki, zrosty, nieregularności krzywizny podobrazia, spękania i odspojenia zaprawy, gęstość, twardość i kolor gruntu.
Sama przestrzeń między warstwą malarską, a gruntem to poezja – drugie dzieło sztuki ukryte pod tym widocznym. Gdy tylko miałam okazję obserwować na oryginalnych średniowiecznych obrazach rysunek kompozycyjny, widoczny w miejscach zniszczeń, to czułam się jak widz wpuszczony w trakcie spektaklu za kurtynę w trakcie przedstawienia. To jest zupełnie osobny byt, o którym mało kto wie – w dużym stopniu determinuje odbiór całego dzieła. Dzieje się tak dlatego, że po kilku setkach lat niektóre warstwy malarskie stają się znacznie bardziej przeźroczyste i rysunek kompozycyjny w sposób niemal niewidoczny przebija i scala z warstwą malarską, wpływając na to co widzimy.
Warstwy malarskie jednego obrazu rozdzielam sobie w głowie na te kryjące i laserunkowe, na gęste prawie olejne, enkaustyczne, gwaszowe, akwarelowe. Wyobrażam sobie ruch ręki, który tworzył te formy, kształty i linie. Sposób nakładania i malowania. To naprawdę można zrobić na setki sposobów – ile ludzi tyle technik. Myślę sobie też o tym, które warstwy w założeniu autora miały być gęste lub laserunkowe, a które w procesie starzenia tworzywa stały się laserunkowe, lub bardziej kryjące.
Zastanawiam się, co jest oryginalnym kolorem, a co warstwą pożółkłego werniksu. Jaki jest ten werniks? Cienki, gruby, ślepy, matowy, błyszczący, spękany, woskowy, nowy, stary, ile warstw?
Później sobie opracowuję plan: co, kiedy, w jakiej kolejności wykonać, żeby złożyło się na właściwy efekt. Później pracuje, pracuje, pracuje i kiedy już już jestem przy końcu prawie zawsze coś się rypnie, wymaga mikro interwencji konserwatorskiej i dopiero wtedy czuję, że obraz jest kompletny 🙂
Postarzanie obrazów
Postarzanie to dość skomplikowany proces, który najpierw trzeba rozpoznać – rozłożyć na czynniki pierwsze, analizując oryginał, jego stan zachowania i historię. Żeby dobrze odtworzyć zniszczenia trzeba rozumieć na co się patrzy. No więc ja rozumiem to tak…
Ja kiedy patrzę na obraz, nie widzę podobrazia, gruntu, farby i werniksu. Widzę sęki, zrosty, nieregularności krzywizny podobrazia, spękania i odspojenia zaprawy, gęstość, twardość i kolor gruntu.
Sama przestrzeń między warstwą malarską, a gruntem to poezja – drugie dzieło sztuki ukryte pod tym widocznym. Gdy tylko miałam okazję obserwować na oryginalnych średniowiecznych obrazach rysunek kompozycyjny, widoczny w miejscach zniszczeń, to czułam się jak widz wpuszczony w trakcie spektaklu za kurtynę w trakcie przedstawienia. To jest zupełnie osobny byt, o którym mało kto wie – w dużym stopniu determinuje odbiór całego dzieła. Dzieje się tak dlatego, że po kilku setkach lat niektóre warstwy malarskie stają się znacznie bardziej przeźroczyste i rysunek kompozycyjny w sposób niemal niewidoczny przebija i scala z warstwą malarską, wpływając na to co widzimy.
Warstwy malarskie jednego obrazu rozdzielam sobie w głowie na te kryjące i laserunkowe, na gęste prawie olejne, enkaustyczne, gwaszowe, akwarelowe. Wyobrażam sobie ruch ręki, który tworzył te formy, kształty i linie. Sposób nakładania i malowania. To naprawdę można zrobić na setki sposobów – ile ludzi tyle technik. Myślę sobie też o tym, które warstwy w założeniu autora miały być gęste lub laserunkowe, a które w procesie starzenia tworzywa stały się laserunkowe, lub bardziej kryjące.
Zastanawiam się, co jest oryginalnym kolorem, a co warstwą pożółkłego werniksu. Jaki jest ten werniks? Cienki, gruby, ślepy, matowy, błyszczący, spękany, woskowy, nowy, stary, ile warstw?
Później sobie opracowuję plan: co, kiedy, w jakiej kolejności wykonać, żeby złożyło się na właściwy efekt. Później pracuje, pracuje, pracuje i kiedy już już jestem przy końcu prawie zawsze coś się rypnie, wymaga mikro interwencji konserwatorskiej i dopiero wtedy czuję, że obraz jest kompletny 🙂